8 sierpnia 2019

Nasz cel- na Hel!

Ponad tydzień temu , a dokładnie 24.07.2019 r. zastępowy "Sztormu", dh. Mateusz wraz z dh. Bartkiem udali się na wyprawę na Hel. Ale dlaczego Was o tym informujemy? Otóż, nie była to typowa wakacyjna wycieczka, gdyż druhowie udali się na nią w ramach zadania na próbę wędrowniczą i to... rowerami!

Próbę wędrowniczą przechodzi każdy harcerz i harcerka starsza, która dojrzała do wieku wędrowniczego, czyli do 17 roku życia. Kończąc ją pozytywnie, kandydat zostaje pełnoprawnym wędrownikiem i ma prawo nosić naramiennik wędrowniczy. Jednym z zadań podczas tej próby jest wyzwanie, wyczyn podczas którego przełamujemy swoje słabości i sprawdzamy swoje możliwości. Dh. Mateusz jest pierwszym od dawna harcerzem starszym z naszej drużyny, który przestąpił do próby. Jego wyczynem była rowerowa wyprawa na koniec Polski na północy, gdzieś, gdzie dalej pojechać się nie da- na Hel! Dodatkowo trasa wyprawy wiodła przez Bory Tucholskie i Kaszuby, szlakiem biwaków i obozów V Szczepu i naszej drużyny.

Duet druhów wyruszył z Wałdowa w środę 24.07.2019 r. o godz. 12.08. Po pokonaniu Wisły w Grudziądzu udali się do Grupy, miejsca zimowego biwaku szczepu sprzed kilku lat. Tam dołączył do nich dh. Kacper z "Brzasku", który towarzyszył im tego dnia w podróży, ale ze względów na swoje obowiązki nie mógł kontynuować podroży. Następnie odwiedziliśmy Lipinki, gdzie nasza drużyna była w 2013 roku na swoim pierwszym w  historii biwaku zimowym ze szczepem. Dalej koła rowerów poprowadziły nas do Trzebiechowa, gdzie nasza drużyna była na swoim pierwszym obozie harcerskim! Był to obóz puszczański, a jedynym śladem po nas jest stojąca w środku lasu wmontowana na stałe część starej pompy. Następnie odwiedziliśmy Ocypel, miejsce zeszłorocznego obozu naszego szczepu. Odwiedziliśmy izbę regionalną i z radością czytaliśmy zeszłoroczne wpisy naszych harcerzy do księgi pamiątkowej po zdobyciu Skarbu Aktywnych. Następnie przez piękne okolice Borów Tucholskich, przez Kaliska dojechaliśmy do Starej Kiszewy, gdzie powitały nas pierwsze kaszubskie nazwy na tablicach. Kolejno Stawiska, Juszki, Grzybowo i o zachodzie słońca meldujemy się w... Lipuszu! Jak głosi przysłowie- "każda dobra dusza, wraca do Lipusza", tak i my z sentymentem wróciliśmy z okolice naszego obozu z 2016 roku. Chwilę później dojeżdżamy już do Starego Karpna, gdzie zaskakuje nas widok bazy, która sporo się zmieniła. Wycięty las, zmienione miejsca obozowisk... Komendant bazy bez problemu zgodził się na nasz nocleg na teren bazy. W ten sposób zakończyliśmy podróż przez Bory Tucholskie, jutro czekają nas Kaszuby.

Kolejny dzień wita nas grą wschodzącego słońca i mgły znad jeziora Stare Karpno. Po śniadaniu obraliśmy kurs na Kościerzynę, następnie przez polne drogi dojeżdżamy do Gołubia, gdzie wita nas Kaszubski Park Krajobrazowy. W nogach zaczynamy czuć, dlaczego Kaszuby budzą skojarzenia z Bieszczadami. Piękne jeziora ukryte wśród wzgórz tworzą przepiękne krajobrazy. Przez Szymbark dojeżdżamy do Wieżycy, gdzie odwiedzamy wieżę widokową, a następnie- najlepszy zjazd na całej naszej trasie! Pędzimy przez górskie zawijasy pierw w leśnych ostępach Wieżycy, następnie asfaltowymi serpentynami. Jak w górach :) Przecinając Kaszubski Park Krajobrazowy meldujemy się na obiad w Chmielnie. Następnie przez Mirachowo kierujemy się w okolice naszego obozu w Potęgowie z 2017 roku. W tych okolicach czekają nas najpiękniejsze okolice na całej trasie. Zalesione wzgórza z ukrytymi między nimi jeziorami wraz z cudownym widokiem ze Szczeliny Lechickiej opóźniają naszą podróż. Z tego powodu  decydujemy się ominąć Potęgowo i  kierujemy się wprost do Linii. Czas kolacji zastaje nas w Wejherowie. I choć nocleg planowaliśmy dalej na północy, z powodu organizowanego w mieście Kina pod Gwiazdami z filmem " Dywizjon 303" zostajemy na noc w Wejherowie, korzystając z gościnności koleżanki dh. Bartka, która wygospodarowała dla nas kilka metrów kwadratowych na swym podwórku.

Ostatni dzień podróży rozpoczynamy wjeżdżając do Puszczy Darżlubskiej, gdzie odwiedzamy Mechowo, poszukując tutejszej atrakcji turystycznej, czyli sławnych grot. Niestety, czas goni nas, a groty ciężko znaleźć, więc ruszamy dalej. Wjeżdżając do Starzyńskiego Dworu czujemy już nadmorski wiatr. Następnie droga rowerowa na starej linii kolejowej przez Łebcz i meldujemy się we Władysławowie! Po szybkiej regeneracji ruszamy przez Mierzeję Helską. Ścieżka rowerowa biegnąca kilka metrów od wód Zatoki Puckiej dostarcza niezapomnianych wrażeń. Po 33 kilometrach wita nas tablica z napisem "Hel"! A więc udało się - po ok. 50 godzinach od wyruszenia z Wałdowa wchodzimy do Bałtyku na nadmorskim końcu świata. Następnie Żeglugą Gdańską płyniemy do Gdyni, gdzie odpoczywamy po całej podróży leżakując na plaży. Pociągiem wracamy do Grudziądza, a następnie na rowerach śmigamy do domu.

Ta około 320-kilometrowa podróż była dla nas cudowną przygodą i wyzwaniem godnym przyszłego wędrownika. Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do naszego sukcesu, w szczególności Komendantowi bazy w Starym Karpnie oraz Oli wraz z rodziną za możliwość noclegu na trasie. Podziękowania należą się również dh. Gackowi, który był pomysłodawcą tej wyprawy, lecz niestety sam nie brał w niej udziału. Nieśmiałe plany krążą po głowie na kolejne wakacje, więc kto wie, może za rok pojedziemy gdzieś w liczniejszym składzie?







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz